Strony

niedziela, 14 października 2012

2. Life Is Brutal


Kiedy wchodziło się do siedziby Uchiha Company miało się wrażenie, że przeniosło się do innego świata. Tak też właśnie myślał Deidara. Wysoki hall o ksztaucie okręgu z sufitem dopiero na pięćdziesiątymdziewiątym piętrze, ozdobiony był w ogromne ekrany i plakaty jednej z modelek - sławnej Ino Yamanaki. Przeźroczysta winda co chwila przesuwała się do góry i w dół, wypełniona po brzegi zapracowanymi, elegancko ubranymi ludźmi. W ścianie budynku było mnóstwo drzwi z różnymi oznaczeniami, owalne schody prowadzące na ostatnie piętro, z których mało kto korzystał i dużo biurek. Hałas i tłok były wszędzie. Telefony ciągle dzwoniły, ludzie krzyczeli. Chaos. Istny chaos. I mimo tego chaosu Deidara musiał przyznać, że oni wszyscy wiedzą co robią i widać było, że robią to dobrze. Jak w idealnie naoliwionej maszynie.
- Jak dobrze pójdzie to za niedługo ty będziesz tutaj wisiał - usłyszał cichy głos koło ucha i silny uścisk na ramieniu. Spojrzał na Itachi'ego z niezrozumieniem, a ten wskazał na plakaty i ekrany, które ich otaczały.
- Serio? - zapytał z niedowierzaniem.
- Serio, serio - czarnowłosy uśmiechnął się i poprowadził chłopaka do windy. - Sasuke, idziesz? - odwrócił się do brata, który otrząsnał się i szybko do nich podbiegł. W windzie Deidara rozglądał się na wszystkie strony. Właśnie minęli ogromny ekran z pokazem slajdów blond modelki, która uśmiechała się do nich.
- No, młody, coś taki sparaliżowany? Bierz przykład z kolegi - blondyn usłyszał za sobą głos Itachi'ego, który zwrócił się do młodszego brata.
- Boże... ty to wszystko...to z Deidarą... tak poważnie? - wydusił po chwili.
- Wątpisz w to? - starszy Uchiha posłał bratu firmowy uśmieszek i spojrzał na przyszłego modela. Przyszłą Nową Twarz. Na Cud. Na Anioła. Winda zatrzymała się oznajmiając mechanicznym kobiecym głosem, że znaleźli się na sześćdziesiątym piętrze, z biurem prezesa Uchihy. Wyszli na zewnątrz i od razu podbiegła do nich Shizune.
- Och, szefie! Kolejna wycieczka? Chyba nie mamy na to czasu! Ale niech się pan nie martwi! Znalazłam paru modeli, którzy mogą się nada... - Itachi zakrył jej usta dłonią.
- Możesz ich już odesłać, Shizune. Mamy nowego modela - położył swoją dłoń na głowie blondyna.
- C... co? - kobieta spojrzała na lekko zaczerwienionego chłopaka i zeskanowała go wzrokiem. - Ty chyba oszalałeś, szefie. Rzuca ci się na stare lata! Przecież on zupełnie nie pasuje! Wygląda jak... jak aniołek, a nie jak chłopak z osiedla! To nie do pomyślenia! Nie do pomyśle...
- Właśnie dlatego mamy dużo pracy - przerwał jej. - Trzeba kompletnie zmienić plan sesji i scenariusz, ale da się to zrobić. Sam się wszystkim zajmę - poczochrał włosy Deidary. - I bez gadania - dodał ostrzej widząc, że Shizune ma jeszcze jakieś "ale".
- Naprawde pan oszalał - westchnęła. - Chodźmy - machnęła ręką i ruszyła w stronę schodów. Zeszli dwa piętra w dół. W tym czasie blondyn nie odezwał się ani słowem tylko zerkał ciągle w stronę Sasuke, który raz po raz zarysowywał niewidzialne kółka przy skroni wskazując wzrokiem na swojego brata zajętego rozmową z sekratarką. Po chwili zatrzymali się przed szklanymi drzwiami, które rozsunęły się przed nimi kiedy Shizune nacisnęła guzik po prawej stronie.
Przeszli pare kroków i znaleźli się na planie sesji. Kamienne schody na pewno nie były kamienne, tak samo jak pokryta rdzą barierka. Za owymi rekwizytami znajdowało się tło z graffiti z nazwą perfumy. Cała sceneria wyglądała jak miejsce gdzie Deidara często przesiadywał z kumplami lub sprzedawał towar.
- Och, Itachi - san! - przed nimi jakby z nikąd pojawiła się niebieskowłosa kobieta. - Słyszałam o tej tragedi z Kibą! Co teraz będzie?!
- Teraz to my mamy cały dzisiejszy dzień na całkowitą zmiane planu - stwierdził spokojnie czarowłosy. - Musi pasować do nowego modela - tu wskazał na blondyna.
- Och! Nowy model? - kobieta podeszła do chłopaka i chwyciła jego podbródek. - No, no no! Wygląda jak prawdziwy aniołek! I ma piękne oczy... będą pasować do perfumy.
- Też tak pomyślałem.
- Cóż, muszę stwierdzić, że znalezienie tak dobrego modela w tak krótkim czasie graniczyło z cudem, ale ty, Itachi - san, tego cudu dokonałeś! Chłopak jest idealny! - zachwycała się niebieskowłosa. Prezes spojrzał z triumfem na sekretarke, która zrezygnowana zakryła twarz dłonią. - Och, rozumiem, że sam masz już jakiś pomysł na scenerie, prawda? Chętnie posłucham.
- No więc, myślałem o bieli i srebrze - zaczał Itachi.
- Tak, tak! Biel na pewno! I pióra, prawda? Dużo piór! Trzeba podkreślić jego anielski wygląd! - była bardzo podekscytowana.
- Dokładnie! Myślałem o tym samym! - ucieszył się mężczyzna. - Ty mnie zawsze zrozumiesz, Konan.
- Dlatego mnie zatrudniłeś - uśmiechnęła się i puściła mu oczko. - Dobrze, a co do ciebie chłopcze... - zwróciła się w stronę Deidary wciąż trzymając jego podbródek. - Jak masz na imię?
- D... Deidara - powiedział nieśmiało. Dziwnie się czuł kiedy wszyscy mierzyli go wzrokiem i ciągle porównywali do anioła. Co on niby ma z anioła?! Jest diabłem w ludzkiej skórze! Wszyscy to wiedzą!
- Acha, a ile masz lat? - póściła jego podbródek i zaczęła coś szkicować na kartce papieru.
- Siedemnaście - pomasował zmolestowaną część twarzy.
- Och, chodzisz jeszcze do szkoły?
- Tak. Do Konoha High School - Konan i Shizune wyglądaly na zaskoczone. Co jak co, ale każdy model chodził do prywatnych liceum, bądź posiadał prywatnego nauczyciela. Niebieskowłosa zwróciła się do Itachi'ego.
- To nie jest model?
- To ja nic nie wspominałem? - czarnowłosy podrapał się po głowie z zakłopotaniem. - To przyjaciel mojego brata...
- Znaczy... on nie jest profesjonalistą? - zapytała sekretarka z lekkim przerażeniem i zmierzyła chłopaka sceptycznym spojrzeniem.
- Oczywiście, że nie. Nigdy w życiu nie znalazłbym profesjonalisty w tak krótkim czasie... Jednak Deidara sobie poradzi, prawda?
- Postaram się - blondyn przełknął śline.
- Jest niepełnoletni. Potrzebni są jego rodzice - Shizune nie dawała za wygraną. Niebieskooki spojrzał z nadzieją na Itachi'ego. On już nie miał rodziców!
- Aktualnie to JA jestem jego opiekunem - starszy Uchiha puścił zawadiackie oczko do chłopaka. - Mieszka u mnie w domu. Po za tym... O czym ty mi tu w ogóle mówisz? Jestem właścicielem tej całej firmy i znam wszystkie przepisy na pamięć! I jeśli ja mówię, że Deidara będzie brał udział w tej reklamie, to tak bedzie! I bez gadania! - zirytował się i zmierzył sekretarke groźnym spojrzeniem.
- T... to ja już nie przeszkadzam - kobieta ruszyła w stronę wyjścia.
- Przyślij ekipe scenarzystów - zawołał za nią Itachi. - To co? Bierzemy się do pracy!

*

      Deidara i Sasuke wyszli z budynku dopiero po osiemnastej. Blondyn musiał podpisać jakieś papiery, a starszy Uchiha przedstawiał go wszystkim napotkanym osobom. Czuł się jak bardzo rzadki okaz w zoo. Brat Sasuke wypuścił ich w końcu, sam jednak musiał zostać do późna. Chłopcy wymieniali się spostrzeżeniami na temat szalonego dnia, a Deidarze wciąż trudno było uwierzyć, że to wszystko prawda. Wybrali się do McDonalda na kolacje i śmiali się w najlepsze kiedy rozdzwoniła się komórka blondyna.
- Halo? - zapytał.
- Elo! Gdzie jesteś? Nie było cię dzisiaj w szkole i w ogóle nie mogłem się do ciebie dodzwonić - stwierdził znajomy głos w telefonie.
- Och, hej Gaara - Sasuke skrzywił się na sam dźwięk tego imeinia. - Nie uwierzysz co mi się przytrafiło!
- Gdzie jesteś? Zaraz tam wpadniemy z Temari i bliźniakami.
- Och, jestem z Sasuke - uśmiechnął sie do chłopaka.
- Jezu! Znowu się bujasz z tym nadętym kolesiem?! Masz chociaż z tego jakąś korzyść?!
- Owszem, mam. I odwal sie od niego.
- No dobra, już dobra. Nie denerwuj się tak. W każdym razie musimy się dzisiaj spotkać.
- Nooo... koniecznie. Musze ci o czymś opowiedzieć!
- Aż się boję. Jesteś tak podekscytowany jakbyś dostał dupy od Haruno.
- Och, to jest znacznie lepsze!
- To weź przyjdź na mury.
- Jasne, będę za jakieś pół godziny - Sasuke westchnął słysząc to. Nie lubił przyjaciół Deidary. Kiedyś nawet nie lubił samego blondyna. Oni wszyscy to byli po prostu zwykłymi dilerami znanymi w całej szkole, którzy ciągle mieli problemy z policją. Taka patologia... Niedawno Deidara uratował życie młodszemu Uchiha. Sasuke szedł zły na cały świat ulicą i nawet nie zauwarzył wielkiego autobusu, który zmierzał prosto w jego stronę. Blondyn zauwarzył to i rzucił się na niego odpychając w ostatniej chwili i ratując mu tym samym życie. Pogadali chwile i okazało się, że Deidara nie jest taki zły. Ale jego kumple... to już była inna historia. Oni to dopiero była patologia!
Chłopak rozłączył się i spojrzał przepraszająco na Sasuke.
- Nie krępuj się. Ja tu jeszcze posiedzę.
- Dzięki. Zobaczymy się w nocy przecież - wyszczerzył się. - Do zobaczenia.
- Tylko nie zrób niczego głupiego - zawołał za nim kruczowłosy. Deidara już nie odpowiedział. Wyszedł.

*

      Mury to miejsce gdzie spotykała się ta niegrzeczna młodzież. Wszędzie leżały niedopałki papierosów, butelki po piwie i innym tanich trunkach. Tu i tam walała się zużyta prezerwatywa. Ścian praktycznie nie było widać spod graffiti.
Deidara szedł koło długiego muru i co jakiś czas witał się z znajomymi. Doszedł w końcu do takich samych schodów jak na planie, gdzie czekały już na niego trzy osoby. Rodzeństwo Sabaku i Ukon.
- No, siema stary! - rudy chłopak przywitał się z blondynem tak zwanym "żółwikiem".
- Hej! Gdzie macie Sakona? Myślałem, że wszyscy będą.
- Och, dostał telefon od pracownicy producenta o jakiejś imprezie... - Ukon machnął ręką.
- Ach, czyli jednym słowem biznen sie kręci - westchnął Deidara lecz po chwili przypomniał sobie dzisiejszy dzień. - Nie uwierzycie co mi się przytrafiło!
- My też się nie nudziliśmy - Gaara poczęstował nowo przybyłego piwem.
- To znaczy?
- Producent zlecił nam pewne zadanie... - Temari uśmiechnęła się tajemniczo i szyderczo zarazem. - Chciał wkręcić też ciebie ale nie mógł się z tobą skontaktować.
- Co wam zlecił? - Deidara pociągnął duży łyk piwa.
- Załatwienie jakiegoś pięknisia... podobno zamówił sobie na kredyt zapas ekstazy i owego kredytu nie spłacił w czasie - stwierdziła obojętnym tonem dziewczyna wyciągając paczke papierosów.
- Pięknisia? - dopytywał sie blondyn starając się nie zwracać uwagi na fajki. O boże! Całe dwa dni nie palił! Tyle się działo, że kompletnie o tym zapomniał... a myślał, że był uzależniony. Teraz jednak nie może palić... to cud, że jego cera nadal wygląda idealnie po tylu latach.
- Jakiś model...ee... - Ukon zastanowił się chwile. - Ostatnio był na takim jednym bilbordzie... taki z kijem od hokeja...
- O boże! To wy! - krzyknął Deidara. Nie mógł w to uwierzyć. Nie miał pojęcia czy ma się śmiać czy płakać... wrzeszczeć na nich czy dziękować na kolanach?
- Że co? - spojrzeli na niego jak na idiote.
- To wy pobiliście Kibe Inuzuke! - wyjaśnił, jednak niezbyt zrozumiale.
- Właśnie! Kiba miał na imie! - uśmiechnął się Ukon z triumfem, a po chwili spojrzał na blondyna pytającym wzrokiem. - Skąd wiedziałeś?
- Jasna cholera! Gdybyście wiedzieli!
- No właśnie nie wemy! Wytłumacz nam swoje zachowanie! - krzyknał lekko zirytowany Gaara... I chłopak im opowiedział. Od momętu wyrzucenia z domu do tej chwili. Kiedy skończył zapadła niesamowita cisza przerywana śpiewem jakiegoś pijaka nieopodal. Po chwili jednak wszyscy, ku sflustrowaniu blondyna, wybuchli śmiechem.
- No i z czego rżycie?! - ryknął, wkurzony.
- T.. to.. haha... napraw... naprawde... haha... najlepszy kawał... haha... jaki słyszałam... haha - zaśmiała się Temari.
- Daw... hahaha... dawno się tak nie uśmiałem! Hahaha! - Ukon otarł łzy czające się w kącikach jego wymalowanych na czarno oczu. Blondyn milczał mierząc ich całkowicie poważnym i graniczącym z furią spojrzeniem. Oni się z niego śmieją! Ha! Zobaczymy za tydzień, kiedy bilbordy będą wisiały wszędzie, a jego zdjęcie będzie także w każdej gazecie!
- Nie chcecie, nie wierzcie! Jutro też nie będzie mnie w szkole bo mam sesje! A za tydzień wszędzie będą moje zdjęcia! Pff! - prychnął, odchodząc mocno wkurzony i wyciągnął komórkę. Nadal słyszał za sobą ich śmiechy, choć teraz tylko dwa... Gaara chyba się uspokoił, a może jednak coś do niego dotarło? W każdym razie nie będzie z nimi siedział skoro tylko się tam ośmiesza. A co!
Nagle zaczepił go jakiś koleś. Wyglądał jak siedem nieszczęć. Już z daleka było widać, że to ćpun. I to ostry. Deidara kojarzył go... często sprzedawał mu jakieś prochy. Tylko skąd on brał kase na to wszystko? Zresztą... to nie jego sprawa.
- Hej, D - poza szkołą był tak nazywany przez klientów. Jakby ktoś znał jego prawdziwe imię... och, oczywiście bardzo łatwo się tego dowiedzieć, ale lepiej się choć trochę zabezpieczyć.
- Czego? - strzepnął jego rękę ze swojego ramienia. Dziwne... Itachi prawie cały dzień trzymał swoją dłoń na tym ramieniu i nie przeszkadzało mu to, a przy tym kolesiu... brr... aż go dreszcze przechodziły kiedy go dotykał.
- Weź, daj mi to co zwykle. Mam pieniądze... - niezdarnie zaczął grzebać w kieszeni.
- Już się tym nie zajmuję - stwierdził zimno. - Idź do reszty, siedzą tam, gdzie zawsze - nie czekając na odpowiedź ruszył w swoją stronę.
Spojrzał na kamórke... miał zadzwonić do Sasuke, żeby kogoś po niego przysłał, ale... ech, pojedzie taksówką. Ale nie ma kasy... Więc i tak Sasuke musiał by zapłacić za taryfe. Cholera.
Wychodzi na to samo... Wykręcił numer Uchihy.
- Telefon Sasuke - odezwał się męski głos po drugiej stronie.
- Ee... kto mówi?
- Jego starszy brat, a ty to kto?
- Sasuke mam mnie zapisanego na liście - westchnął teatralnie.
- Ach... nie miałem czasu spojrzec na wyświetlacz! To ty Deidara, prawda?
- Skąd pan wie?
- Twoje artystyczne westchnięcia są jedyne w swoim rodzaju - zaśmiał się. - Ale zaraz! Jaki pan? Po prostu Itachi - po drugiej stronie słychać było szelest kartek i dźwięk uderzania w klawiaturę.
- Dobrze więc, Itachi - uśmiechnął się pod nosem mimo woli. - Jesteś w domu? Gdzie jest Sasuke?
- Och, nie, nie! Nadal w biurze! Strasznie dużo roboty, wrócę chyba nad ranem. Ten mały idiota zapomniał komórki... nagle zaczęła dzwonić to odebrałem.
- Ach. Rozumiem.
- A to gdzie ty jestes? Myślałem, że Sasuke jest z tobą.
- Tak... był. Spotkałem się na chwile z innymi przyjaciółmi i został w McDonaldzie.
- Aaa... to wszystko wyjaśnia. Pewnie nadla tam siedzi i obżera się burgerami. Za moje pieniądze! - zaśmiał się. - To po co do niego dzwoniłeś?
- Ee... - Deidara zawachał się. Prosić o transport przyjaciela to jedno, ale jego brata, i swojego nowego pracodawce, to drugie. - Bo ja nie mam jak wrócić do waszego domu... myślałem nad taksówką, ale nie mam pieniedzy i...
- Gdzie jesteś? Zaraz tam kogoś wyślę.
- Przy starych murach miasta. Stoje przy głównej drodze.
- ... to... to czekaj tam na samochód - głos Itachi'ego uległ zmianie. Był niepewny i podejrzliwy. Uch. Pewnie pomyślał, że Deidara znowu diluje.
- Dzięki za wszystko i sorki za kłopot. Pa - blondyn szybko się rozłączył.
Po około dziesięciu minutach pod sam jego nos podjechał czarny, elegancki mercedes. Szofer wyszedł z auta i otworzył mu tylne drzwi, uśmiechając się oszczędnie. Niebieskooki czuł się naprawde bardzo dziwnie kiedy obchodzono się z nim jak z jajkiem. Czy teraz będzie tak już zawsze? Westchnął głęboko.
Kiedy dojechali do posiadłości Uchiha okazało się, że Sasuke był już w środku. Zdziwił sie, że blondyn wrócił tak szybko lecz szybko jego zdziwienie zmieniło się w uśmiech satysfakcji gdy usłyszał jak Deidara wyklina całą trójkę czerwieniejąc przy tym tak słodko. Czarnowlosy polecił gosposi przygotować popcorn, a sam gwizdnął ze spiżarni cztery piwa. Lepiej, żeby blondyn nie upijał się dzień przed sesją. Nie może mieć kaca. Uchiha wyszukał ciekawy horror i zaczęli go oglądać w ogormnym, przytulnym salonie leżac na puszystym, czarnym dywanie. Niebieskooki czuł się jak w kinie patrząc z dołu na pokaźnych rozmiarów plazmę. Nie wiedząc kiedy usnęli obok siebie, nadal w salonie, a ich twarze oświetlały napisy końcowe. Tak. To było przyjemne zakończenie dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz